Matylda stała zdruzgotana świadomością, że widzi go po raz ostatni i że to ona go tam wysyła. Miała ochotę krzyknąć: „Wracajcie”! Ale zaraz przyszło opamiętanie i myśl: czymże jest moje cierpienie naprzeciw jego cierpień?... Nie mogę mu pomóc, nikt nie może. A on może zwariować ze strachu i paniki. Co czuje to biedne stworzenie, to tylko ono wie… – myślała, zalewając się łzami nad nim i nad sobą.
Ruszyli.
Mysza nie odwrócił głowy w stronę okna, gdzie zawsze widział swoją panią przez szybę odjeżdżającego samochodu. Zawsze patrzył z uśmiechem, jakby chciał okazać radość z przejażdżki. Dziś pewnie wiedział, że ona tam jest i cierpi. Ale nie spojrzał. Być może nie chciał zadawać jej dodatkowego bólu, a może sam tak cierpiał, że nie był w stanie spojrzeć w jej stronę. Tego ostatniego spojrzenia nie było…